Wraz z wkroczeniem w dniu 01 września 1939 r. wojsk hitlerowskich do Polski, w ramach „rozszerzania przestrzeni życiowej”, uznając siebie za „rasę panów”, okupant niemiecki zaczął wprowadzać w życie terror i zbrodnie ludobójstwa pod różnymi postaciami.
W maju 1940 r. w miejscowości Oświęcim, pomiędzy Katowicami a Krakowem, w byłych barakach wojskowych, powstał największy niemiecki obóz zagłady - fabryka śmierci. Nad jego bramą umieszczono niegroźnie brzmiący napis: „Arbeit macht frei" (praca czyni wolnym), który stał się ironią wszechczasów… „Hitlerowska maszyna do zabijania” bardzo szybko przestała wystarczać i zaczęto ją rozszerzać, budując całą strukturę wyniszczenia. W związku ze znacznym zapotrzebowaniem KL Auschwitz-Birkenau na różne produkty i usługi w sąsiedztwie tworzono mniejsze jednostki, zwane podobozami, zajmujące się pracą na roli, hodowlą itp., gdzie wykorzystywano więźniów jako tanią siłę roboczą. Widząc kolosalne korzyści z takiego rozwiązania, rozszerzono komanda pracujące poza obozem głównym, tworząc przy większości istotnych dla gospodarki zakładów podobozy.
W ten oto sposób w niedalekiej miejscowości Jawiszowice, w pobliżu istniejącej od 1904 r. Kopalni Węgla Kamiennego „Brzeszcze”, szyb w Brzeszczach i Jawiszowicach, utworzono podobóz Jawischowitz. Przejęta przez Hermann Göring Werke kopalnia, stanowiąca w planach hitlerowskich przedsiębiorstwo strategiczne, planowana do rozbudowy przez budowę elektrowni Kraftwerk „Andreas” w Brzeszczach, miała dostarczać węgla kamiennego jako surowca do produkcji energii elektrycznej. Powstały w Jawiszowicach podobóz jako obóz męski podlegał bezpośrednio Auschwitz I. W szczytowym okresie było w nim około trzech tysiący więźniów, w zdecydowanej większości Żydów, wykorzystywanych jako niewolnicza siła robocza przy pracach związanych z bezpośrednim wydobyciem węgla oraz przygotowywaniem produkcji na powierzchni kopalni. Ciężka praca w złych warunkach powodowała, że więźniowie nie wytrzymywali trudów, tracili siły i wycieńczeni umierali. Brak krematoriów na miejscu powodował, że zwłoki zmarłych raz w tygodniu wywożono samochodem ciężarowym do pobliskich obozów.
Miejsce obozowe było otoczone drutem kolczastym, z czterema wieżami wartowniczymi w rogach i pilnującym SS-manem z karabinem maszynowym, który za każdą próbę kontaktu ze światem zewnętrznym karał śmiercią. Do obozu prowadziła brama z napisem: „Arbeit macht Frei” oraz informacją, że jest to filia KL Auschwitz , na wprost której znajdowały się dwie kamienne figury przedstawiające górników - wykonane przez jednego z więźniów - i plac apelowy ze specjalnym kozłem do wymierzania chłosty. Osadzonych - w myśl zasady hitlerowskich strażników „im praca cięższa tym lepsza” - wykorzystywano do wszystkich prac. Pracowali również na terenie przyległym do kopalni oraz miejscowości Brzeszcze i Jawiszowice, gdzie ich dziełem są stojące do dzisiaj ogromne konstrukcje nigdy nieukończonej elektrowni „Andreas”, mury przepompowni na Młynówce (na tzw. Siedliskach) oraz szyby wentylacyjne „Andreas III” i „Andreas IV” na terenie kopalni w Jawiszowicach.
Hitlerowska eksterminacja pracą do granic wytrzymałości w ramach „Arbeit macht frei" była w Jawiszowicach wprowadzana w czyn do 18 stycznia 1945 r., kiedy to na wieść o zbliżających się wojskach radzieckich w nocy sformowano kolumny i dołączono więźniów do „Marszu śmierci” wyprowadzonego z KL Auschwitz-Birkenau. Na miejscu pozostawiono około 60 chorych, tzw. „muzułmanów”, którzy nie byli w stanie wyruszyć na trasę.
Przyjeżdżającym obecnie do Jawiszowic turystom, którzy nie znają tej historii istnienia Podobozu Jawischowitz, przypominają go jedynie tablice informacyjne i stary budynek obozowej łaźni ze stojącą tuż obok niego oryginalną obozową latarnią oraz zrekonstruowane figury górników w lokalnym parku.