Wydarzenie, które rozegrało się w dniu 01.09.1939 roku jest jednym z epizodów Kampanii Wrześniowej na terenie przemysłowego Górnego Śląska, który to nie jest zbyt znany w kraju. Na terenach wschodniego Górnego Śląska niemiecka dywersja oddziałów paramilitarnego Freikorps, a potem już Freikorps “Ebbinghaus” ( tzw. “gołębiarze” ) uaktywniła się już w początkach sierpnia 1939 roku, ale w tych wypadkach do ich zwalczania, a raczej wyłapywania członków kierowani byli dawni powstańcy śląscy, funkcjonariusze policji Województwa Śląskiego, czy pogranicznicy.
Kiedy nadszedł dzień 01.09.1939 roku, we wczesnych godzinach rannych, przed godziną “4:45” ok. 200 członków Freikorpsu “Ebbinghaus” na czele z obersturmbannführerem SA Wilhelmem Pissarskim przekroczyła granicę polsko-niemiecką w okolicach Michałkowic. Głównym ich zadaniem miało być zajęcie ówczesnej kopalni “Michał” przy użyciu ok. 120 osób, a reszta, obchodząc Michałkowice miała atakować od strony Bytkowa. Uzbrojona w m. in. 4 ciężkie i 8 lekkich karabinów maszynowych a także w czeskie pistolety maszynowe grupa uderzyła w zakład.
Kopalnia nie miała obsady wojskowej lecz przebywali na jej terenie członkowie samoobrony i dawni powstańcy, a przede wszystkim zakład pracował jak zwykle. Dywersanci szybko zajęli kopalnię “Michał” wykorzystując pomoc swoich agentów. Na kopalni pracowali Niemcy I Polacy, jedni i drudzy znali jej niemal każdy kąt. Bojówkarze sterroryzowali ok. 160 górników i zamknęli ich w łaźni. Dwudziestoosobowa grupa zdążyła uciec do schronu przeciwlotniczego, gdzie znajdowała się centrala telefoniczna i magazyn z bronią.
Na budynkach m. in. maszynowni i magazynów zostały rozłożone hitlerowskie “szmaty ze swastyką”. Do walki z niemieckimi bandami siedzącymi na terenie kopalni została skierowana grupa samoobrony powstańczej pod dowództwem Walentego Fojkisa, weterana Powstań Śląskich - o liczebności ok. 300 osób, lecz słabo uzbrojonych. Kopalnię próbowano odbić przy wsparciu drużyn harcerskich podharcmistrza Pawła Wróbla, oddziału Policji Województwa Śląskiego z Siemianowic wraz z samochodem opancerzonym sprowadzonym z Katowic. Tymczasem w rejonie Mikołowa-Wyr-Kobióra, a także Rybnika-Żor-Pszczyny rozgrywały się zacięte boje regularnych armii. Na północ od Tarnowskich Gór również toczyli swój ciężki bój polscy żołnierze.
Do dowódcy Grupy Operacyjnej “Śląsk”, gen. bryg. Jana Jagmina-Sadowskiego dochodziły meldunki m. in. o wzmożonej działalności hitlerowskich dywersantów lecz ten na razie nie podjął decyzji by do walki w Michałkowicach użyć regularnego wojska, bo znając waleczność górnośląskich dawnych powstańców uznał, że powinni dać sobie radę. Tymczasem pierwszy polski atak został odparty przez oddziały Pissarskiego. Ten jednak widząc, nacierające coraz silniejsze oddziały polskie wspomagane przez plutony wojska, wysłał do Bytomia gońca z prośbą o wsparcie. Goniec został jednak aresztowany i do Bytomia nie dotarł.
Pissarski zginął od przypadkowej kuli podczas kolejnego natarcia na kopalnię. Podjęto decyzję o wkroczeniu do walki całego II batalionu 75. Pułku Piechoty i przy pomocy działek pancernych m. in. rozbito bramę by otworzyć piechocie drogę do ostatecznego szturmu. W czasie akcji zginęli m. in. dowódcy plutonów: ppor. Władysław Stempurski I ppor. Józef Biedal. Tymczasem pchor. Wilhelm Synoczek wspiął się po murze na dach jednego z kopalnianych budynków i przez otwór obrzucił granatami dywersantów, co przeważyło los polskiego szturmu na zakład i jego odbicie. Hitlerowskie “szmaty” ( flagi ) zostały zrzucone na ziemię. Kopalnia “Michał” do 08.09.1939 roku była jeszcze w polskich rękach...