"Mikołajki - jak z bajki" mówi stare powiedzenie. Każdy, kto kiedykolwiek widział czerwone dachy opadające ku wodzie, a niżej tłum cumujących przy kei jachtów, przyzna, że coś w tym jest. Malowniczo położone na przesmyku pomiędzy jeziorami Mikołajskim i Tałty miasteczko, liczące zaledwie kilka tysięcy stałych mieszkańców, zamienia się latem w gwarne centrum turystyczne.
Przez cały sezon odbywają się tu najróżniejsze imprezy, między innymi Festiwal Piosenki Żeglarskiej (lipiec) i Otwarte Mistrzostwa Polski Dziennikarzy (sierpień). W ostatni weekend czerwca obchodzone są Dni Mikołajek. W asyście mieszkańców i turystów woduje się wówczas Króla Sielaw. Aż do jesieni ogromna kolorowa ryba w koronie na głowie pływa przytwierdzona do zachodniego przęsła mostu drogowego.
Zanim Mikołajki stały się turystyczną stolicą Mazur, mieszkańcy miasteczka przez stulecia zajmowali się rybactwem. Jak mówi legenda, swoją zachłannością dokuczyli Królowi Sielaw, który dotąd dziurawił sieci, zatapiał łodzie i szkodził ludziom na wszystkie sposoby, aż głód zajrzał im w oczy. Zrozpaczona żona jednego z rybaków poprosiła o pomoc staropruskich bogów. W zamian za ofiarę otrzymała od nich żelazne kółko. Jej mąż szybko pojął sens tej wskazówki i z tysięcy podobnych kółek zrobił metalową sieć. Była ona tak mocna, że rybak złapał w nią samego Króla Sielaw. W zamian za darowanie życia władca zobowiązał się do napełniania sieci swego pogromcy. Do rybaka znowu uśmiechnęło się szczęście, mógł teraz sprzedawać ryby po wysokiej cenie. Niebawem jego sąsiedzi odkryli ukrytą przy brzegach jeziora Śniardwy sieć z królewską rybą. Uradzono, aby przetransportować więźnia do Mikołajek. Przytwierdzony do filaru mostu miał już po wsze czasy zapewniać rybakom dobrobyt. Kiedy rankiem kolejnego dnia rybacy przyszli popatrzeć na swego więźnia, spotkało ich rozczarowanie. Król zniknął. Podobno po dziś dzień pływa wolny w toni jezior. Mieszkańcy Mikołajek zaś od wieków próbują oszukać los, trzymając na uwięzi sztuczną rybę.