Czy istnieją dobre diabły? Ludowe podania i o takich osobliwościach bajają… W Moryniu żyć miał kiedyś nietuzinkowy czart. Dla niepoznaki nosił imię Złek, ale całkiem zły to on nie był, oj nie :) Do dziś moryńskie drzewa szemrzą o nim opowieści. Spacerując brzegiem jeziora Morzycko natkniecie się nawet na dowody pozytywnego nastawienia Złeka do ludzi. A było tak…
W czasach „przed elektrycznością” domy oświetlano na przeróżne sposoby. Jednym z nich były lampy oliwne a kupcy parający się obrotem płynnego paliwa do lampek należeli do bogatszej warstwy mieszczańskiej. Podobnie jak dzisiaj, byli wśród nich uczciwi i krętacze, filantropi i sknerusy.
Złek ludziom się nie narzucał, bywało jednak, że na widok rażącej niesprawiedliwości potrafił ostro zareagować. Przekonał się o tym dotkliwie pewien oszukujący biednych kupiec oliwny. Gdy obserwujące go diablisko zauważyło, że nie ustawicznie nie dolewa miarki, czarcia krew się zagotowała. Złapał Złek kupca za kołnierz i zawlókł nad brzeg jeziora. Uderzając łokciem w stojący tu głaz, wybił w nim spory otwór. - Masz tutaj miarkę oleju i nie próbuj jej zmniejszać. Jeżeli dotrą do mnie jakieś słuchy o twoich malwersacjach, znajdę cię i wrzucę do jeziora. Dopilnuję, żebyś nie wypłynął!
Jak wieść gminna niesie, przestraszony nie na żarty handlowiec stał się od tej pory na wskroś uczciwym człowiekiem. Duży, szary kwarcyt z wyraźnie widocznym wgłębieniem do dziś cieszy oczy spacerowiczów. Stoi nad brzegiem jeziora Morzycko, a obok niego znajduje się tablica z pouczającą legendą.