Znajduje się w kościele Św. Jacka przy ul. Freta na Nowym Mieście, na ścianach naw bocznych i prezbiterium. Są to płótna barokowe. Trzy z nich: „Chrzest księcia indiańskiego”, „Św. Róża Limańska” i „Św. Pius V Papież” namalował w Lublinie Tomasz Muszyński w latach 1671-72, na zlecenie ówczesnego przeora warszawskiego konwentu Franciszka Grabieckiego. Trzy dalsze: „Św. Ludwik Bertrand”, „Szkoła Św. Alberta Wielkiego” i „Św. Tomasz z Akwinu ze Św. Bonawenturą” wykonał w latach 1673-74 anonimowy malarz w Warszawie, z fundacji Stanisława Baryczki, sekretarza i owiesnego królewskiego. Dwa ostatnie: „Św. Jacek wypędzający diabła z drzewa” oraz „Św. Tomasz z Akwinu i jego uczniowie”, sporządzone zostały w końcu XVII w., jako dopełnienie cyklu.
Ukazuje on postacie wybitnych zakonników dominikańskich i propaguje ich działalność misyjną. Wśród mędrców, twórców podwalin nauk filozoficznych, zaprezentowano przede wszystkim Św. Tomasza z Akwinu. Jeden z obrazów głosi wyższość nauk dominikanina nad doktryną franciszkańską Św. Bonawentury. Drugi pokazuje Św. Tomasza w gronie uczniów, którzy składają przed nim snopy zboża, co stanowi alegorię owoców jego pracy. Podobną wymowę posiada płótno z przedstawieniem nauczającego Alberta Wielkiego, nb. wśród jego słuchaczy znaleźli się sportretowani: Jacek Baryczka, przeor warszawskiego konwentu oraz dobrodziej dominikanów warszawskich stolnik wyszogrodzki Adam Kotowski.
Galeria płócien popularyzowała wśród wiernych wiedzę o szeroko zakrojonej działalności misyjnej dominikanów, zwłaszcza intensywnie prowadzonej w Ameryce Południowej. Stąd na wizerunkach tych znalazło się wiele postaci egzotycznych, jak choćby na obrazie przedstawiającym chrzest nieokreślonego bliżej księcia indiańskiego. Niektórzy zakonnicy zostali ukazani w trakcie pełnienia swego posłannictwa: Św. Ludwik Bertrand jako nauczyciel zgromadzonych wokół przedstawicieli rozmaitych ludów, zaś Św. Jacek, jako cudotwórca wypędzający diabła z drzewa podczas swej misji na Rusi. Część przedstawień odznaczała się wielką aktualnością, prezentowano bowiem w nich postacie, które dopiero współcześnie trafiły do panteonu świętych dominikańskich. Tak było choćby w przypadku Róży z Limy, uznanej świętą – nb. pierwszą w dziejach amerykańskiego kontynentu – w 1671 r. W tym samym zresztą roku dostąpił kanonizacji Ludwik Bertrand, zaś w 1672 r. Michele Ghislieri, który zasiadał niegdyś – co było dodatkowym powodem do dumy zakonu dominikanów – jako Pius V na tronie Piotrowym w Rzymie.
Obok aktualności daje się w płótnach tych dostrzec zjawisko aktualizacji, czyli – tak popularne w XVII w. – przenoszenie wydarzeń dawnych w realia współczesne malarzowi. Poszczególne grupy obrazów różnią się znacznie pod względem malarskim, pomimo iż ich twórcy korzystali ze zdobyczy artystów włoskich, zwłaszcza cieszących się dużą popularnością w Rzeczypospolitej – Wenecjan. O ile jednak dzieła Muszyńskiego charakteryzuje kompozycja będąca wynikiem dodawania luźnych grup postaci, wypracowanie osób pierwszego planu, przy bardziej zdawkowym traktowaniu planu drugiego, wydłużenie proporcji poszczególnych figur, zainteresowanie detalem, miękki modelunek o delikatnym konturze i cienkie kładzenie farby, o tyle kolejne, nieco późniejsze trzy obrazy cyklu odznaczają się znacznie bardziej zwartą, dośrodkową kompozycją, postacie są masywne, przysadziste, o realistycznie potraktowanych fizjonomiach, zaś autor wizerunków w o wiele większym stopniu operował linią konturu, a farbę kładł grubo, kryjąco.
Fakt, iż cykl obrazów istnieje (niewykluczone, że był kiedyś jeszcze obszerniejszy), to nie wynik cudownego przypadku ocalenia w ruinach. Po prostu po kasacie klasztoru zespół płócien został przeniesiony. Część znalazła się w dziedzinie tegoż zakonu w Jarosławiu, a część w Krakowie, gdzie malowidła spokojnie przetrwały okres II wojny światowej i dopiero w 1961 r., po odbudowie warszawskiego kościoła Św. Jacka, powróciły na swoje dawne miejsce.