Obrosłe mitem i legendą dzieje Biura Odbudowy Stolicy przez wiele lat należały do tematu tabu. Jeśli pisano o BOS-ie, to tylko dobrze, wydobywano liczne jego zasługi i przez dziesiątki lat wmawiano, że dzięki niemu Warszawa została odbudowana. Jest to jedno ze skuteczniejszych kłamstw propagandowych, funkcjonujących w świadomości społecznej po dziś dzień.
Powołano je Dekretem Krajowej Rady Narodowej już 14 lutego 1945 roku. Tempo odbudowy stolicy było w owym czasie zdumiewające. W bardzo krótkim – jak na skalę zniszczeń – okresie przywrócono Warszawie mosty i Trakt Królewski, zrekonstruowano ponadto zabytkowe kamieniczki usytuowane w tym historycznym ciągu. Ale w tempie równie zaskakującym kończono także burzenie Warszawy. I dokonywało tego właśnie biuro… powołane do jej odbudowy.
Secesyjna Warszawa, będąca przedmiotem szczególnej niechęci architektów BOS-u, nie była traktowana jako zabytek. Tuż po wojnie ścierały się ze sobą najrozmaitsze poglądy, koncepcje i wizje dotyczące kształtu zabudowy miasta. Zdecydowano wybudować funkcjonalne miasto-ogród mające zastąpić starą, szeregową zabudowę złożoną z kamienic, za których pięknymi elewacjami kryły się kameralne podwórka, zwłaszcza że budynki te były przecież „burżuazyjne”, zaś nowe miały stać się „socjalistyczne w treści i narodowe w formie”.
Po powstaniu warszawskim Niemcy otrzymali z Berlina rozkaz całkowitego zniszczenia buntowniczego miasta i pamiątek narodowych Polaków. Realizację rozpoczęli od rabowania opuszczonych domów, a następnie podpalania mieszkań ogołoconych z wszelkiego dobra. Kolejnym etapem miało być zburzenie miasta, ale tego Niemcy nie zdążyli w pełni zrealizować.
W niektórych dzielnicach ocalało sporo domów, a część z nich była w dość dobrym stanie. Wypalone domy nadawały się do remontu i odbudowy. Niestety, po wojnie na polecenie BOS-u rozebrano całe mnóstwo budynków: pałace Teppera, Jabłonowskich, Badenich na Placu Krasińskich, XVIII-wieczny dom na Długiej, XIX-wieczny gmach Giełdy na Królewskiej, Pałacyk Bogusławskiego na Żelaznej. Pod ciosami kilofów legły liczne domy na Elektoralnej, Długiej, Orlej, Żabiej… Można więc bez przesady stwierdzić, że Warszawę budowano, a zarazem niszczono do roku 1956. Zburzono willę Henryka Marconiego i secesyjną kamieniczkę przy hotelu „Polonia”. Zniszczono odbudowany tuż po wojnie kościół Panien Kanoniczek na Placu Teatralnym, a na jego miejscu postawiono wysokie, prostokątne pudełka oraz pawilony sportowe, pokryte falistymi dachami. Niszczono domy, które niewielkim kosztem można było odbudować, ale… BOS nie lubił secesyjnej Warszawy i nie miał zamiaru przywracać jej do życia. Burzono całe ulice pod pretekstem „zagrożeń technicznych”. Na miejscu powalonych tworzono rozmaite dziwolągi architektoniczne. Przerwano ciągłość historycznych ulic: Chmielnej, Śliskiej i Wielkiej. Zabudowana pięknymi, pełnymi ozdób, XIX-wiecznymi kamienicami ulica Złota legła, nim powstał Pałac Kultury. Otwarcie i jawnie destruowano zabytkowe ulice i place, przekształcając w geometryczne ciągi całe dzielnice. W planach BOS-u było też m.in. przebudowanie Powiśla i przekształcenie go w miasto-ogród. Poza dyskusjami pozostawał kształt Traktu Królewskiego, Belwederu, Łazienek i Wilanowa.
Likwidacja ulic, których kształt i układ tworzył po prostu Warszawę, nie dała spodziewanych efektów. Powstało miasto przypadkowe, z przypadkowo rozrzuconymi ulicami i osobnymi dzielnicami. To Biuro Odbudowy Stolicy spaskudziło Warszawę, nie mając żadnego pomysłu na miasto jako całość urbanistyczną. Wizję miasta zastąpiono wizją poszczególnych jego fragmentów nietworzących żadnej jedności.