Dziś Trzciel oddalony jest od granicy o prawie 100 km, ale nie zawsze tak było. Szosa omija go wprawdzie szerokim łukiem, jednak warto doń wjechać choć na parę kwadransów. W średniowieczu istniał tu gród na prawym brzegu Obry, który z czasem otrzymał prawa miejskie. W XVIII w. na lewym jej brzegu osiedlili się protestanccy uchodźcy ze Śląska. Powstało wówczas drugie miasto – Nowy Trzciel.
W 1888 r. oba miasta połączono w jeden organizm, by w 1919 r. - na mocy postanowień Traktatu Wersalskiego – ponownie je rozdzielić. Do wybuchu II wojny przechodziła tędy granica polsko-niemiecka. Poprowadzono ją w sposób szczególny. Centrum miasta należało do Niemiec, a stacja kolejowa (na nieczynnej dziś linii Zbąszyń – Międzychód) do Polski. Niemcy musieli przez to wybudować sobie całkiem nową linię kolejową z Trzciela do Lutola Suchego i nowiutką stację graniczną Zbąszynek (Zbąszyń przypadł Polsce).
Kuriozalny był też fakt, że linię graniczną wyrysowano na mapie chybił trafił i w efekcie przecinała dom i warsztat mistrza wikliniarskiego Alberta Konopki. Niemcy wykorzystywali to niezwykle chętnie do akcji propagandowych wyśmiewających granicę wersalską. Wydrukowali nawet całą serię specjalnych pocztówek z mistrzem Konopką i jego gospodarstwem w roli głównej. Słynnego domu już wprawdzie nie zobaczymy (został po wojnie rozebrany), ale stary polski dworzec i zarośnięte tory są dziś bardzo fotogenicznym miejscem.