Najstarszym hotelem Warszawy jest „Europejski” powstały na miejscu dawnego pałacu Ogińskich. Najpierw był tu należący do Gerlacha zajazd, który pełnił funkcje hotelowe – nazwa hotel obca była wtedy polskiej mowie i przyjęła się dopiero pod koniec XIX w. Hotel, który był od momentu jego otwarcia chlubą Warszawy – zaprojektował wraz z dwoma synami Leandrem i Karolem antonim – Henryk Marconi. Budowę tego sporego gmachu rozpoczęto wiosną 1855 roku, a już pod koniec roku następnego hotel przekazano do użytku. Na początku miał 90 numerów, potem, gdy powiększony został o skrzydło od strony Krakowskiego Przedmieścia, liczba pokoi hotelowych zwiększyła się aż do 240.
„Europejski” dysponował kilkoma apartamentami, wieloma salonami, restauracją i kawiarnią. Położony był – jak głosiła reklama – „przy placu Saskim 1”. Część pomieszczeń niczym w pensjonacie można było wynająć na dłużej. Z możliwości tej skorzystali: Józef Chełmoński (w latach 80-tych miał pracownię na najwyższym piętrze) oraz sąsiadują z nim inny malarz – Adam Chmielowski, późniejszy brat Albert, który poświęcił życie dla ubogich. Malował tu także Stanisław Witkiewicz. W „Europejskim” także mieścił się słynny salon wystawowy Aleksandra Krywulta. Z wieloletniej bezpłatnej gościny hotelu korzystał poeta Kazimierz Przerwa-Tetmajer, mieszkając w nim do ostatnich dni zakłóconego ciężką chorobą psychiczną życia.
Hotel był skanalizowany, miał łazienki (z pięciu położonych w piwnicach mogła także korzystać „publiczność warszawska”), wanny i prysznice, a od schyłku lat 70-tych XIX w. pierwszą w Warszawie windę hydrauliczną, zaś od 1907 r. dwie windy elektryczne. Aż do I Wojny Światowej nie było w hotelu centralnego ogrzewania, gdyż nie godziła się na nie Dyrekcja, każąc palić drewnem w pięknych piecach i uznając wszelkie tego rodzaju nowinki za „psujące powietrze”. W „Europejskim” mieściła się słynna kawiarnia Lourse’a, do której przychodziła śmietanka ówczesnej Warszawy, a jednym z jej bywalców był aktor Alojzy Żółkowski. Właśnie w tej kawiarni założył się, że pójdzie do teatru po… linie. Jego deklaracji towarzyszyły powątpiewające uśmiechy, choć wielu było chętnych, którzy – licząc na łatwą wygraną – zgodzili się przystąpić do zakładu. Otoczony gronem licznych zainteresowanych Żółkowski udał się więc do hotelowej restauracji, zamówił lina w śmietanie i zakład wygrał.
W czasie II Wojny Światowej hotel został zajęty przez Niemców. Przeznaczyli go na siedzibę sztabów armii udających się na front wschodni. W okresie „przyjaźni” hitlerowskich Niemiec ze stalinowską Rosją w hotelu mieszkała, „bawiąca przejazdem” w Warszawie – Wanda Wasilewska, którą widywano w towarzystwie wysokich dygnitarzy niemieckich. W czasie Powstania gmach został spalony. Z ruin podniósł go zespół kierowany przez Bohdana Pniewskiego i zgodnie z poleceniem ówczesnych władz odbudował na siedzibę Wojskowej Szkoły Politycznej, noszącej imię – nomen omen – Wandy Wasilewskiej. Swoje pierwotne przeznaczenie budynek odzyskał dopiero po roku 1956 i po ciągnącej się aż 7 lat przebudowie, rozpoczął trwający po dziś dzień kolejny etap hotelowego życia. Tak to już na świecie jest. Gdzie tylko spojrzeć – historia.