Na cmentarzu w Starym Waliszowie znajduje się nietypowa mogiła, którą warto zobaczyć. Obok nazwiska zmarłego widnieje bowiem złocony napis: "jasnowidz". Pochowany tu Filip Fediuk, zwany Filipkiem, był bowiem w ostatnich czasach jednym z najsławniejszych polskich proroków. Filipek przybył na Dolny Śląsk w 1945 r. wraz z innymi osadnikami ze Wschodu. Od najmłodszych lat miał niezwykły dar przepowiadania przyszłości i leczenia za pomocą ziół. Często żalił się, że widzi pewne rzeczy, chociaż wcale tego nie chce. Sława nieco go przytłaczała, pod małą chatkę jasnowidza przybywały prawdziwe tłumy. Niekiedy kazał im czekać nawet po kilka dni. Potrafił być niegrzeczny, uważał bowiem, że do jasnowidza powinno się przychodzić z poważnymi sprawami. Tych, którzy zamierzali pytać o błahostki, po prostu przepędzał. Najczęściej wieszczył po ukraińsku, mówił chaotycznie i niezbyt wyraźnie, więc nie wszyscy byli w stanie go zrozumieć. Uchodził za postać ekstrawagancką, tym bardziej, że pytającymi zajmował się jakby niechcący, na przykład obierając na podwórku ziemniaki. Sąsiedzi go jednak uwielbiali. Im akurat chętnie pomagał, przepowiadał ile będą mieć dzieci, jak będzie wyglądała ich przyszłość, pomagał rozwiązywać problemy i podejmować najtrudniejsze decyzje. Przewidział m.in. wielką powódź w 1997 r., ostrzegał również przed wybuchem III wojny światowej, na którą pójdą nawet stare panny bez dzieci. Przewidywał kataklizmy w 2009 r. Podobno Filipek przepowiedział również karierę Przemysławowi Salecie. Pewnego dnia krewna boksera pokazała mu zdjęcia Salety i jego brata. Jasnowidz oświadczył wtedy, że jeden z chłopców będzie bardzo sławny. Po śmierci Filipka wierzono, że ciągle mieszka w swojej chatce, opiekunowie domu wietrzyli ją więc regularnie i długo nie porządkowali ubrań i rzeczy osobistych jasnowidza.