4 lipca 2002 r. nad puszczami Piską i Borecką przeszedł ogromny huragan. Objął pas terenu o długości około 130 i szerokości kilkunastu kilometrów. Wiatr wiejący z prędkością do 300 km/godz. szalał zaledwie kilkanaście minut, ale całkowicie zniszczył las na obszarze 17 tys. ha. Na pozostałych 16 tys. ha drzewa zostały połamane i wymagały całkowitego usunięcia. Huragan w ciągu kwadransa powalił drzewa, które według szacunków mogły dostarczyć 3,5 mln metrów sześciennych drewna - tyle pozyskuje się w północno-wschodniej Polsce w ciągu roku normalnej eksploatacji! Służby leśne natychmiast przystąpiły do usuwania skutków katastrofy. Gdyby w martwym lesie wybuchł pożar, byłby nie do opanowania. Okolicy groził też niepohamowany rozwój szkodników i chorób drzew, który mógł spowodować klęskę ekologiczną na skalę ogólnoeuropejską. Przy uprzątaniu zniszczonego lasu pracowało 2000 pilarzy! Siła huraganu spowodowała także poruszenie osadów dennych i uwolnienie siarkowodoru, który wyniszczył organizmy żyjące w jeziorze Pogubie Wielkie. Przez dłuższy czas dostępu do niego bronił fetor rozkładających się tysięcy ryb. Obecnie, gdy udało się już opanować sytuację i zagospodarować drewno, przychodzi czas na odbudowę lasu. Proces ten potrwa wiele lat, a w jego wyniku Puszcza Piska nie będzie już wielką monokulturą sosnową. Wprowadza się inne gatunki drzew, mające uodpornić las, który tu kiedyś wyrośnie. W okolicy wsi Pogobie (Pogubie) Średnie warto zobaczyć 445 ha wiatrołomów, które pozostawiono jako swoisty poligon do obserwacji samodzielnego odradzania się natury. To ciekawy eksperyment, nienotowany na naszym kontynencie i przy okazji - atrakcja dla turystów.