Niezamarzające źródło o wydajności około 8 litrów na minutę, położone w niezwykle malowniczym lesie dębowo-bukowo-sosnowym, kilka metrów od brzegu Jeziora Ostrówieckiego, w pobliżu miejscowości Wiktorowo. Woda wypływająca ze źródła zawiera dużo żelaza, stąd brązowa barwa okolicznych kamieni. Miejsce wypływu wody zostało osłonięte kamiennym daszkiem. Jest to pomnik przyrody nieożywionej.
Nazwa źródełka związana jest z lokalną legendą. Niegdyś w Kierzkowie w rodzinie Drewników miał żyć niejaki Borysław. Był on szczególnym miłośnikiem łowiectwa, nie darował życia żadnemu zwierzęciu spotkanemu w lesie. Przyjemność związana z zadawaniem śmierci była na tyle duża, że ów młodzian rezygnował nawet z niedzielnej Mszy Świętej, by tylko udać się na polowanie. W związku z tym, iż niedzielne łowy okazywały się nadzwyczaj obfite, matka Borysława przekonana, iż to sam diabeł musi mu zwierzynę naganiać, zaczęła modlić się o jego nawrócenie. Szczególnie gorliwie modliła się do patrona myśliwych, Świętego Huberta.
Którejś niedzieli zamówiła ona Mszę w intencji syna w pobliskim kościółku w Kierzkowie. Borysław jak zwykle wybrał się tego dnia na polowanie. Zakradł się na polanę, gdzie zwykle było mnóstwo zwierzyny. Tym razem jednak była ona wyjątkowo pusta. Przysiadł więc i cierpliwie czekał na swoją ofiarę. Nagle usłyszał silny trzask łamanych gałęzi i spostrzegł przed sobą dorodnego jelenia. Wówczas doświadczony łowca przyklęknął i wymierzył w stronę zwierza. Ujrzał, iż to sam Lucyfer prowadzi mu ofiarę pod strzelbę.
Sparaliżowany ze strachu nie mógł ruszyć się z miejsca. Wtedy to jeleń zaatakował, raniąc go rogami na tyle dotkliwie, że stracił przytomność. Kiedy się ocknął, ostatkami sił próbował dowlec się do pobliskiego jeziora by obmyć rany i ugasić pragnienie. Czołgał się mozolnie, półświadomy stoczył się jednak bezwładnie z urwiska. Gdy zrezygnowany, wycieńczony zaczął żegnać się z życiem nagle do jego uszu dotarł dźwięk sygnaturki z pobliskiego kościoła. Tam trwało właśnie podniesienie hostii i kielicha, a matka nieszczęśnika pogrążona była w głębokiej modlitwie.
W tym momencie Borysław poczuł chłód wody, która nagle wytrysnęła spod ziemi i wartkim strumieniem zaczęła płynąć w kierunku jeziora. Woda z powstałego źródła natychmiast przywróciła mu siły, a obmyte nią rany od razu przestały boleć. Łowca zrozumiał, że wstawiennictwo Świętego Huberta i gorąca modlitwa matki uratowały mu życie. Owa historia szybko rozeszła się po okolicy, a miejscowi rozumiejąc cud, który się w tym miejscu wydarzył otoczyli je opieką.
Do źródełka można dotrzeć od asfaltowej drogi prowadzącej do ośrodka wypoczynkowego w Wiktorowie, kilkaset metrów leśną ścieżką w kierunku jeziora.