Niemal w każdym mieście stawiane są pomniki sławnym ludziom, którzy tam się urodzili bądź przez jakiś czas przebywali. Nie wszędzie jednak upamiętnia się w ten sposób miejscowych oryginałów. Ma Gorzów swojego Szymona Giętego , ma i Sopot swojego Parasolnika. Uhonorowano go oryginalną rzeźbą Tadeusza Folltyna ustawioną na popularnym Monciaku (ul. Bohaterów Monte Cassino).
Długonogą postać z laseczką, melonikiem i nieodłącznym parasolem koniecznie trzeba obejrzeć z każdej strony. Sam autor pomnika powiedział o jego bohaterze: „Kiedyś przebrał się za piec kaflowy, a z tyłu wystawał mu popielnik. Takim uwieczniłem go na mojej rzeźbie”. I ten popielnik faktycznie wystaje Parasolnikowi z miejsca, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę :) Niezwykle sympatyczna inskrypcja głosi: "Obłoczek nadziei i kropla uśmiechu pod parasolem uszytym ze snów. Sopot. 30.06.2001".
Sopocki oryginał naprawdę nazywał się Czesław Bulczyński (1912-1992). Był swego rodzaju symbolem a atrakcją miasta. Pisał o nim kiedyś Wiech: „Ten parasolnik to był starszy facet , któren w dawniejszym czasie zadawał szyku i budził sensację strojem, przypinanem damskim popiersiem, japońska parasolką, sztywniakiem i czarną brodą. Parasolnik w swojem sztywniaku i żakiecie wygląda jak przedwojenny minister na emeryturze i nikt na niego nawet nie spojrzy”.
Warto wiedzieć:
Czesław Bulczyński pochowany został na sopockim Cmentarzu Parafialnym. Jego nagrobek przypomina kilka rozłożonych parasoli.
Ciekawostka:
Z okazji stulecia Sopotu została wydana płyta pt. "Sopocki Nokturn". Autorką słów do wszystkich utworów jest Grażyna Orlińska, muzyki - Tomasz Krezymon. Jeden z nich nosi tytuł „Kiedy do nieba szedł Parasolnik” a Hanna Banaszak śpiewa w nim: „Kiedy do nieba szedł Parasolnik/to szedł, jak idą na wielki bal./Parasol niósł go hen nad Sopotem/ jakby wymyślił go sam Chagall”