Na dziedzińcu olsztyńskiego zamku przycupnęły, jakby nieco wystraszone, kamienne postacie wykute przed wiekami w granitowych głazach narzutowych. Czas zatarł szczegóły tych rzeźb, ale łatwo rozpoznamy, że są to męskie postacie - zwykle mają wąsy, a za pasem nóż, krótki miecz i bardzo często róg. Są to rzeźby wykonane przez Prusów, lud spokrewniony z Litwinami, który podbity przez Krzyżaków utracił swoją niezależność w XIII w.
Tak więc rzeźby te mają co najmniej 700 lat, a pewnie nawet więcej. Nie wiemy, jak Prusowie je nazywali i do czego służyły. Możemy się jedynie domyślać, że były obiektami kultu. Co ciekawe, podobne rzeźby spotkać można na stepach Ukrainy, zwłaszcza na położonych dużo dalej na wschód stepach Kazachstanu, zamieszkiwanych przez ludy tureckie. Takie rzeźby o typowo męskich atrybutach (wąsy, broń) ustawiano przed wiekami na mogiłach wojowników, a zwano je "babami". Co ma baba do męskich posągów? Po turecku baba to... ojciec, a także człowiek zasłużony lub czcigodny starzec.
Pozostaje tajemnicą, dlaczego Prusowie wykonywali i czcili podobne posągi, a sąsiadujący z nimi Słowianie nie mieli takiego zwyczaju. Olsztyńskie "baby" niestety nam tego nie powiedzą, ale z pewnością je warto zobaczyć.