Największa lubuska elektrownia jest jednocześnie najstarszą w Polsce elektrownią szczytowo-pompową. Powstała wprawdzie jeszcze „za Niemca”, za to – rzec można - w rekordowym tempie. Budowę zapoczątkowano w 1933 r. a pierwszy turbozespół rozpoczął pracę w 1936, drugi w 1937, trzeci w 1939 roku.
Modernistyczny budynek samej hydroelektrowni stoi w dolinie nad Bobrem. Oprócz niego zbudowano 8 mostów drogowych, 1 most kolejowy, 7 przepustów syfonowych i kanał derywacyjny o kształcie trapezu i długości 20,4 km, doprowadzający wodę do stuhektarowego zbiornika wyrównania dobowego. Różnica poziomów między zbiornikiem górnym a dolnym wynosi 18 m.
Zasada działania elektrowni szczytowo-pompowych polega na pompowaniu wody ze zbiornika dolnego do górnego – w okresie zmniejszonego zapotrzebowania na energię. Kiedy zapotrzebowanie rośnie, spuszczana z góry woda napędza turbiny. Dychowska elektrownia pracowała bez zarzutu do 1945 r. W lutym tegoż roku, po zajęciu jej przez Rosjan, w szybkim tempie została pozbawiona wyposażenia. Kto wie? Może zamontowane na Kaukazie urządzenia pracują jeszcze do dziś?
Mimo dewastacji, już w 1946 r. powołano do życia Biuro Odbudowy Elektrowni. O tym, że powstaje „elektrownia gigant” informowała wówczas Polska Kronika Filmowa . Pierwszy turbozespół ruszył ponownie w 1951 r., kolejny – rok później. W następnych latach zostały zdeklasowane przez nowobudowane kombinaty energetyczne. Obecnie największą w Polsce elektrownią szczytowo-pompową jest uruchomiona w 1983 r. elektrownia w Żarnowcu o mocy 716 MW. Dychowska osiąga 90 MW.
Powojenna historia hydroelektrowni w Dychowie ma jeszcze jeden ciekawy wątek. W kwietniu 1997 r. zdarzyła się tu katastrofa budowlana – na teren i obiekty elektrowni zsunął się niespodziewanie fragment skarpy zbiornika górnego. Trzydzieści tysięcy metrów sześciennych gruntu spowodowało uszkodzenia ścian budynku, pomieszczeń technologicznych turbozespołu nr 1, placu manewrowego i bocznicy kolejowej. Przestało istnieć także około 60 m drogi Lubsko-Krosno Odrzańskie. To cud, że nikt nie zginął. Komisja powołana do ustalenia przyczyn katastrofy zwracała uwagę na niestabilność gruntu opisaną jeszcze podczas budowy zespołu, na podniesienie stanu wód gruntowych, stromość piaszczystej skarpy i ruch ciężkich samochodów po poprowadzonej u jej szczytu drodze. Po remoncie, który trwał nieco ponad pół roku, wprowadzono na tym odcinku zakaz ruchu pojazdów powyżej 3,5 tony. Zasady te obowiązują do dziś.