Spacerując po warcińskim parku nie sposób ominąć to znajdujące się na tyłach pałacu miejsce. Z daleka może wprawdzie kojarzyć się z wyłożoną kamieniami, poprowadzoną nad stawem ścieżką, warto jednak podejść bliżej. Okaże się wówczas, że nie są to zwykłe głazy tylko nieduże kamienie nagrobne. Jest ich czternaście. Każdy posiada mniej lub bardziej czytelną inskrypcję zawierającą daty narodzin i śmierci oraz imiona... psów należących niegdyś do rodziny von Bismarck.
„Żelazny kanclerz” Otto von Bismarck był miłośnikiem dogów niemieckich. Wielkie czarne psiska budziły respekt samym swoim wyglądem. Trzynaście z nich pochowano w warcińskiej posiadłości na specjalnie urządzonym cmentarzyku. Czternasty kamień poświęcono terierowi, który najprawdopodobniej zginął na polowaniu.
O istnieniu w Warcinie cmentarza dla zwierząt krążyły legendy, przez wiele powojennych lat nie znajdowano jednak żadnego śladu nietypowej nekropolii. Dopiero w 2003 r., podczas prac nad udrożnieniem dopływu wody do parkowego stawku, odkryto przypadkiem kilkanaście zatopionych w małym bajorku kamieni. Po ich wydobyciu i oczyszczeniu ukazały się napisy: „Bruce”, „Flirt”, „Filip”, „Tomi”…
Tomi był następcą Tyrasa, jednego z ulubieńców kanclerza. Faworytami Ottona były także Odin, Cyrus, Sire, Sultan, Rebekka i Flora. Krąży o nich wiele anegdot i ciekawostek. Podobno Bismarck tak wierzył psiej intuicji, że każdy, kogo Tyras potraktował przychylnie mógł liczyć także na łaskawość jego pana. Kamienia poświęconego temu dogowi w Warcinie jednak nie znajdziecie. Pogrzebano go w Schönhausen, w dobrach rodowych Bismarcka.