"Autorem witraży był ks. Henryk Wojcieszyk. Jego marzeniem było przyozdobić okna świątyni w zbyt surowym, w jego opinii, stylu. Kiedy tylko czasy na to pozwoliły, gdzieś w drugiej połowie lat 70., sprowadził po znajomości ciężarówkę kolorowych szyb z Jasła, zdobył wytapiarkę do ołowiu, diamentowy nóż do szkła i zabrał się do roboty. Pamiętam nawet, ze szmuglowałam jakiś drogi nóż z Finlandii dla jego witraży... Spędził na tym projekcie dobrych kilka lat, nabawiając się ołowicy (jakoś nikt go nie ostrzegł przed tym) i nie spoczął, aż okna były osadzone, zostawiając przy tym istniejące, zewnętrzne. W 1993 roku, w Maju, runął strop świątyni, pod wpływem wstrząsów z kopalni w Wapiennie, lub też pokonywania bariery dźwięku przez wojskowe odrzutowce, dla których wieża była ulubionym punktem ćwiczeń, a także z powodu konstrukcji, która oryginalnie miała być sklepiona. Nic nikomu się nie stało, ale mój Wujek przeżył to strasznie, i właściwie nie odzyskał równowagi ducha aż do nagłej śmierci rok później, na początku maja 1994." [wspomnienia siostrzenicy księdza](theguru)