Na terenie wędrzyńskiego poligonu ukryło się kilka głazów pamiątkowych poświęconych byłym mieszkańcom. Ustawianymi w lesie kamieniami honorowano z reguły leśniczych, jednak nie zawsze. Jeden z głazów nad jeziorem Buszno zadedykowano poległemu w czasie I wojny światowej Otto Weddigenowi. Jeszcze do niedawna leżał obrócony napisem do ziemi i mało kto wiedział, że nie jest to zwykły, choć nieco większy od innych kamolec.
Na niemieckich mapach topograficznych (Messtischblatt) spory kawałek terenu w pobliżu głazu oznaczono jako Las Weddigena. Mogło to sugerować, że i tym razem mamy do czynienia ze szczególnie zasłużonym tubylcem lub może bogatym właścicielem jakiegoś folwarku. Tymczasem okazuje się, że to postać z „zupełnie innej bajki”
Otto Weddigen – jakkolwiek by na to nie spojrzeć - był jednym z najbardziej znanych podwodniaków. Dowodził U-bootem, który we wrześniu 1914 r. dokonał prawdziwego pogromu brytyjskich krążowników. W niespełna półtorej godziny komenderowany przez Weddigena okręt U-9 zatopił trzy statki pancerne – HMS Aboukir, HMS Cressy i HMS Hogue. Okrzyknięty bohaterem Otto zginął pół roku później w staranowanym przez pancernik HMS Dreadnought okręcie U-29, którego dowódcą został raptem miesiąc wcześniej. Potężny HMS Dreadnought był pierwowzorem nowego typu statków, zwanych od jego imienia „drednotami”.
Dziś uważa się, że wyczyn Weddigena był w dużej mierze dziełem najzwyklejszych zbiegów okoliczności, jednak wszyscy są zgodni, że pokazał również dobitnie, jak groźną bronią może być okręt podwodny. Pierwsza wojna światowa w dziedzinie broni podwodnej zmieniła wszystko.
Warto przy okazji przytoczyć nie wszystkim znaną ciekawostkę: wśród pionierów żeglugi podwodnej (i lotnictwa) mamy także Polaka – Stefana Drzewieckiego (1844-1938). To on po raz pierwszy zastosował w okręcie podwodnym peryskop, jego dziełem był między innymi pierwszy okręt podwodny o napędzie elektrycznym oraz – dla przeciwwagi – aeroplan „Drzewiecki”.