Województwo lubuskie jest najbardziej zalesioną częścią kraju. Mało tego – lasy pokrywają tereny malowniczo ukształtowane przez lodowce, więc – mimo, iż znajdujemy się na nizinie – nic tu nie jest równe ani gładkie jak stół.
Szczególne miejsce w elementach krajobrazu zajmują buczyny sulęcińsko-łagowskie. Są po prostu piękne - poprzecinane wąwozami, urozmaicone meandrującymi strumieniami i powstałymi w bezodpływowych dołkach mokradłami. Zalesione wzgórza wypiętrzają się nawet powyżej 160 m n.p.m. Na ich zboczach można natknąć się na mniejsze lub większe głazy narzutowe. Prawie każdy z nich ma własną „ludową” nazwę, do której nietrudno dopisać legendę. Wystarczy tylko uruchomić wyobraźnię. Raz jest to głaz z potężnym pęknięciem, wyglądający niczym wystające z piasku pośladki olbrzyma. Inny kamolec jest płaski jak stół, a jeszcze inny ma wyraźnie „drapnięcie”. Ani chybi to ślady czarcich pazurów.
Na jednym ze wzgórz pomiędzy Glisnem a Trzemesznem Lubuskim, ukryty wśród drzew stoi olbrzymi kamień z wyrytym napisem. Z pewnym trudem można odczytać, że poświęcony jest pamięci feldwebla Ericha Rauta i unteroffiziera Helmuta Heiliga, którzy 14 marca 1944 r. zginęli w tym miejscu śmiercią lotnika. W podpisie widoczna nazwa miejscowości Messeritz (Międzyrzecz) i długie, nieodczytywalne słowo – być może określające jakieś stowarzyszenie, które ten nietypowy pomnik ufundowało. Wprawdzie w rejonie Międzyrzecza miała miejsce bitwa lotnicza, podczas której strącono kilka nie tylko niemieckich samolotów, ale było to w 1943 r. Poza tym mówi się, że ten właśnie, który tu upamiętniono był samolotem cywilnym.
Międzyrzecz położony jest w dolinie, ok. 20 km w linii prostej od miejsca katastrofy. Prawdopodobnie piloci popełnili jakiś błąd i nie zauważyli we mgle podgliśnieńskiego wzgórza. Dziś już pewnie niewiele się dowiemy.