Jak mówią legendy i podania w XVIII w., w ówczesnym Reinsdorf, czyli dzisiejszym Komorznie, który zamieszkiwał ród Reinsdorf Paczeński-Tenczin, wydarzyła się pewna jak to mówią „prawdziwa” historia.
Właściciel Komorzna oprócz wielkiego pałacu i pokaźnych posiadłości, miał również piękną córkę, której największą miłością były konie. Córkę bardzo kochał i robił dla niej wszystko, dlatego też kazał dla niej sprowadzić najlepsze konie z różnych stadnin Europy. Jednakże, córka największą sympatią, obdarzyła czarnego rumaka o błyszczącej sierści, na którym często przemierzała komorzańską puszczę i pola. Z pewnym niepokojem, na tą szaleńczą miłość patrzył ojciec córki, który marzył o tym aby wyszła za mąż. Dlatego, też często urządzał wystawne bale, na które to spraszał wszystkich możnych kawalerów z okolicy. Jednakże córki prócz koni, nic i nikt nie interesował.
Na jednym z tych bali, pojawił się hrabia Andrzej von Gamier- właściciel pobliskich Krzywiczyn, który już na pierwszym balu zachwycił się urodą i pięknem córki pana Komorzna, dlatego też chciał dołożyć wszelkich starań by zdobyć jej serce. Niestety, hrabia słynął w okolicy z wielkiej pychy i bezwzględności wobec swoich chłopów, których w czasie budowy swojego pałacu kazał wychłostać, by po wsze czasy pamiętali budowę nowej rezydencji. O jego ciemnej stronie wiedziała również panna Reinsdorf, która zawsze kiedy chciał z nią zatańczyć lub porozmawiać odmawiała i mówiła, że musi sprawdzić, co z jej wierzchowcem. Hrabia, widząc, z jaką pasją i zainteresowaniem dziewczyna mówi o swoim koniu, z dnia na dzień stał się o niego zazdrosny i postanowił, że zabije swojego rywala. Swoim parobkom kazał, wkraść się nocą do stajni i otruć lubianego tak przez dziewczynę konia.
Kiedy rano, tak jak zawsze hrabianka weszła do stajni i zobaczyła nieżywego konia, w jednej chwili zachorowała na dziwną chorobę, która odebrała jej zewnętrzną i wewnętrzną aurę, która dodawała jej sensu życia. Piękna, młoda kobieta umierała, leżąc na łożu śmierci, zdążyła przekląć tego, kto doprowadził do śmierci jej konia, którego kazała pochować wśród leśnych alei, gdzie zawsze wspólnie cwałowali. Jego grób miał byś zaznaczonym dużym głazem, z pamiątkową tabliczką „Tu leży mój ukochany koń”, ojciec oczywiście spełnił pragnienie jej córki, i tak też właśnie uczynił. Sprowadzeni przez hrabiego Reinsdorfa najlepsi lekarze, rozkładali ręce, nie mogąc uratować jego pięknej córki. Dziewczyna zmarła, na jej pogrzeb zjechała cała szlachta z okolicy, w tym hrabia Garnier, którego w drodze powrotnej dopadła klątwa, zginął on w wypadku swojej woźnicy.
Tak też, zakończyła się ta piękna historia o uczuciu i miłości, która po części trwa nadal, gdyż jak mówią niektórzy mieszkańcy Komorzna, do dzisiaj czasem wieczorami słychać na polach tajemniczy śmiech dziewczyny i tupot galopującego konia, a po czasach świetności rodu Reinsdorf została już tylko okazała rezydencja, która stoi tam do dziś.
Opracowano na podstawie artykułu, z” Nowego Kuriera Kluczborskiego nr. 20/2003”