Od niepamiętnych czasów ludzie wierzyli w zachowanie dzikiego ptactwa - nagły ich odlot nie wróżył nic dobrego, a tylko mógł być zwiastunem zbliżającego się nieszczęścia. Epidemia cholery dotknęła mieszkańców okolic Lechowa w 1857 roku. Chorzy żyli w izolacji, a na drzwiach domów, w których ktoś zachorował, kreślono wapnem znak krzyża. Ciała nieboszczyków w trumnach czy w mogiłach posypywano siarką lub palonym wapnem, a zmarłych chowano z dala od siedzib ludzkich. Chodzono z pochodniami w błagalnych procesjach od krzyża do krzyża, modląc się i śpiewając pieśni.
Teren obecnego cmentarza jest ogrodzony, nie zachowały się tu żadne groby, jedynie na środku jest olbrzymi głaz z tablicą upamiętniającą ofiary zarazy. Na pamiątkowej tablicy znajduje się stosowna treść: "Tu spoczywają mieszkańcy Lechowa i okolic, którzy zmarli w wyniku epidemii cholery w 1857 r. ...od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas, Panie... Cmentarz został uporządkowany staraniem kółka różańcowego, mieszkańców Lechowa i TPB".
Przed wejściem stoi bardzo wysoki, metalowy krzyż ogrodzony płoteczkiem. W rogu cmentarza znajduje się kamienny krzyż z 1857 r. z inskrypcją: "Na pamiątkę ten krzyż wstawiony, na którym Jezus Chrystus był umęczony, dla ciebie, człowiecze, abyś był zbawiony. Andrzej Szczykutowicz tę pamiątkę wznosi, czytelnika za duszę Zdrowaś Maryja prosi 1857".