Po zajęciu ziem polskich przez okupanta w 1939 r. część ludności, obawiając się skutków wojny, pozostawiła majątki i zdecydowała się na ucieczkę w nieznane. Tereny objęte działaniami wojennymi opustoszały, by zaludnić się ponownie po przejściu nawałnicy wojennej, ponieważ uciekający częściowo powrócili do swoich domostw, prowadząc życie w okupowanym kraju.
W kolejnych tygodniach władze okupacyjne rozpoczęły systematyczną, administracyjną politykę wysiedleńczą ludności lokalnej. Wzywano Polaków, głównie posiadaczy ziemskich, kupców i rzemieślników, nakazując im opuszczenie miejsca zamieszkania w ciągu 24 godzin. Wprowadzony przez okupanta Generalny Plan Wschodni, mający w swoich założeniach zdobywanie „przestrzeni życiowej” w ramach ideologii „Drang nach Osten”, tworzył miejsce dla Niemców, których zamierzano przesiedlić na te tereny. Plan na ziemi śląskiej sprowadzał się m.in. do utworzenia sieci obozów wysiedleńczych zwanych Polenlagerami, gdzie w tragicznych warunkach bytowych przetrzymywano znane z antyhitlerowskiego nastawienia całe polskie rodziny i te, które odmówiły podpisania listy narodowości niemieckiej. Więźniowie, zmuszani do pracy ponad swoje siły, nie wytrzymywali obozowych trudów.
W połowie 1940 r., po opracowaniu planu utworzenia na Ziemi Oświęcimskiej obozu Auschwitz i wcieleniu jej do III Rzeszy, okupant rozpoczął czynne usuwanie Polaków, tworząc szeroką na kilkadziesiąt kilometrów strefę bezpieczeństwa. W pierwszej kolejności wysiedlono ludność mieszkającą w sąsiedztwie terenów dawnego obozu wojskowego, który zaadaptowano na obóz koncentracyjny. Pozostałe zabudowania w większości rozebrano, a materiał użyto do budowy zaplecza obozowego.
Na przełomie 1940 i 41 r. kolejna tura wysiedleń sięgnęła okolic Brzeszcz. Zniszczono około 90% istniejących gospodarstw, pozostawiając jedynie budynki do wyłącznego wykorzystania sprowadzonych rodzin SS-manów lub - jak się później okazało - organizacji lokalnych podobozów Auschwitz. W ten sposób w typowo rolniczo-hodowlanej, wysiedlonej wsi Budy w 1941 r. utworzono Folwark Budy (Wirtschaftshof Budy), który zapisał się w historii II wojny światowej jako miejsce tzw. „Budyrevolte”.
W opuszczonym folwarku w latach 1941-1945 administracja obozu koncentracyjnego w Auschwitz założyła podobóz, filię obozu koncentracyjnego, gdzie w latach 1942-1943 znajdowała się karna kompania dla kobiet, później w 1943-44 podobóz dla więźniarek. Osadzano tu kobiety narodowości żydowskiej, polskiej, francuskiej, romskiej, ukraińskiej i rosyjskiej, wykorzystując do niewolniczej pracy w rolnictwie, hodowli zwierząt, pracach wyburzeniowych, robotach melioracyjnych, budowie dróg i wałów ochronnych nad Wisłą. Na potrzeby podobozu adaptowano budynek dawnej szkoły i stojącego w jej pobliżu baraku, a także remizy strażackiej, gdzie umieszczono stołówkę obozową. W tak zorganizowanym kompleksie znajdowało się do 400 więźniarek przebywających w tragicznych warunkach socjalnych. Całość ogrodzona była podwójnym drutem kolczastym z czterema wieżami strażniczymi z pilnującymi dzień i noc SS-manami. Między ogrodzeniami wolno biegały psy uniemożliwiające przejście przez druty. Więźniarki były pilnowane przez funkcyjne Niemki-Kapo rekrutujące się z wyselekcjonowanych, najbrutalniejszych przestępczyń odsiadujących wyroki za przestępstwa pospolite, które fanatycznie znęcały się nad nimi, by udowodnić swoją wyższość i uzasadnić potrzebę utrzymania funkcji.
W dniu 5 października 1942 r., po kolejnym morderczym dniu pracy, więźniarki powróciły do obozu i późnym wieczorem zasypiając na strychu szkoły, zostały brutalnie napadnięte i pobite przez więźniarki funkcyjne oraz strażników. Zdarzenia opisał w swoim pamiętniku komendant Politische Abteilung, SS-Man Pery Broad: ”...Gdy poprzedniego wieczoru jedna z Żydówek wróciła z ubikacji do sypialni na górze w szkole, wydawało się jednej Niemce, że widzi kamień w jej ręku. Oczywiście było to histeryczne przywidzenie. Na dole przy bramie pełnił wartę wartownik, z którym – jak to powszechnie było wiadome wśród więźniarek – Niemka miała stosunek miłosny. Zawołała przez okno o pomoc, twierdząc, że Żydówka rzekomo ją pobiła. Wówczas wszyscy wartownicy, stojący wokół obozu, pobiegli na górę po schodach i wraz z wyzutymi z człowieczeństwa funkcyjnymi rzucili się na Żydówki”.
Masakrowane Żydówki francuskie wyrzucano z okien, wypędzono na plac apelowy, gdzie bito pałkami, kolbami, a nawet używano siekiery. Późniejsze wspomnienia komendanta KL Auschwitz, Rudolf Hössa, są wystarczającym komentarzem zdarzeń: ”…Rzeź w Budach dziś jeszcze stoi mi przed oczyma. <<Zielone>> wymordowały tam francuskie Żydówki; rozrywały je, dusiły, zabijały siekierami. Było to okropne. Nie sadzę, aby mężczyźni mogli przeistoczyć się w takie bestie…”.
Następnego dnia rano powiadomiony o stłumieniu buntu komendant obozu, nawiązując do zdarzenia, w swoim raporcie ujawnił, że podczas „bójki”, która wywiązała się między niemieckimi więźniarkami funkcyjnymi a francuskimi, zginęło dziewięćdziesiąt Żydówek. Sześć więźniarek funkcyjnych, w tym tzw. „królowę siekiery”, przesłuchiwano w bloku 11 KL Auschwitz, a później - aby nie pozostawiać świadków zdarzenia - uśmiercono zastrzykami fenolu w serce. Rodzice otrzymali od komendanta obozu listy z „wyrazami współczucia” z powodu śmierci córek w wyniku nieuleczalnej choroby.
Bezpośrednio po Budyrevolte zatuszowano sprawę i dalej w Budach utrzymywana była kobieca kompania karna. Podobóz zlikwidowano dopiero wiosną 1943 r. W miejscu tragicznych wydarzeń po dawnym podobozie zachował się jeden budynek. Zburzono kuchnię i drewniany barak, a pozostałą „szkołę” - jako świadectwo buntu i masakry - okoliczni mieszkańcy zaadaptowali na potrzeby przedszkola i służy obecnie dzieciom z Bud. Chcąc upamiętnić tragiczne wydarzenia, na budynku oraz przed wejściem umieszczone zostały pamiątkowe tablice informujące o masakrze.