Właściciel majątku i przepięknego, romantycznego pałacu w Lubnie, podobnie jak jego rodzina i służba, był zdeklarowanym nazistą. Nie wiadomo, jak przebiegałaby jego kariera, gdyby dożył lat II wojny. Los chciał, że w wyniku komplikacji pooperacyjnych zmarł dość młodo (37 lat). Jego o dwa lata młodsza żona nie potrafiła się z tym pogodzić (czuła się do pewnego stopnia winna jego śmierci) i następnego dnia popełniła samobójstwo. Pozostawili trójkę dzieci, które zaadoptowała siostra Celiny Treichel. Po niezwykle wystawnych uroczystościach pogrzebowych ciągnięty końmi karawan zawiózł trumny na mały rodowy cmentarzyk ulokowany w przedłużeniu jednej z alejek parku dworskiego.
Dziś samo założenie parkowe jest niezwykle trudne do odczytania. Ogrodzony żerdziami cmentarzyk znajduje się w lesie i właściwie bardzo trudno do niego dotrzeć. Podobno zwłoki zostały stamtąd zabrane, pozostały jednak trzy tablice nagrobne. Wśród nich ta należąca do Celiny i Karola von Treichelów – ciekawa chociażby z tego względu, że – w nawiązaniu do pradawnych zwyczajów germańskich – daty urodzin i śmierci oznaczono na niej znakami runicznymi. Galopującą na koniu Celinę, odzianą w białe, powłóczyste szaty, podobno można spotkać w parkowych alejkach w jasną, księżycową noc.