Uwagę przejeżdżających przez niewielką miejscowość leżącą przy głównej trasie z Warszawy do Lublina zdumiewa liczba zakładów futrzarskich i kożuszniczych. Wydaje się, że niemal w każdym domu wyprawia się i farbuje skóry albo szyje odzież.
Kurowscy rzemieślnicy wypracowali swoją markę w pierwszej połowie ubiegłego wieku. Po II wojnie światowej utworzono tu wielkie państwowe zakłady futrzarskie. Świetnie skrojone i zawsze modne kożuchy z Kurowa były obiektem pożądania wielu kobiet, ale w polskich sklepach można je było kupić tylko okazyjnie. Moloch splajtował kilka lat temu, lecz w mniejszych zakładach produkcja idzie pełną parą. Zakupy w Kurowie chętnie robią nie tylko elegantki ze stolicy, ale też importerzy z pobliskiej Ukrainy. Gama fasonów jest bardzo zróżnicowana. Kurtki czy płaszcze powstają zarówno z lokalnego surowca, jak i ze skór czy futer sprowadzanych z zagranicy. Znakiem czasu jest pojawienie się w ofercie niektórych zakładów odzieży "ekologicznej".
Więcej znajdziesz w
Polska Niezwykla lubelskie