Napoleon Bonaparte powiedział kiedyś: "żeby prowadzić wojnę, potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy". Z pewnością wiedział o tym także gen. Michał Heydenreich - "Kruk", jeden z aktywniejszych przywódców powstania styczniowego. Gdy przejął informację o tym, że Rosjanie planują transport większej gotówki, postanowił urządzić zasadzkę na konwój. 8 sierpnia 1863 r. dwa wozy z ok. 200 tys. rubli w złocie, eskortowane przez 500 rosyjskich żołnierzy, wyruszyły z Iwangorodu (Dęblina) traktem na Lublin. Generał Heydenreich dowodzący kilkoma oddziałami liczącymi łącznie ok. 3 tys. słabo uzbrojonych powstańców zaatakował w lesie na północ od Żyrzyna.
Bój trwał trzy godziny i zakończył się jednym ze świetniejszych zwycięstw, jakie Polacy odnieśli w czasie całego powstania styczniowego. Kosztem 10 zabitych i 50 rannych zdobyli wiezioną kasę, a ponadto 400 karabinów. Wzięli ok. 280 jeńców. W walce zginęło 181 Rosjan. Z pobojowiska udało się uciec dowódcy konwoju, por. Laudańskiemu (Polakowi w służbie carskiej) z kilkudziesięcioma żołnierzami.
Wiadomo, że na utrzymanie powstańczych oddziałów przeznaczono ze zdobyczy 140 tys. rubli. Ponoć reszta, ukryta wówczas w bagnistym lesie, wciąż czeka na szczęśliwego znalazcę. Spektakularny łup sprawił, że o tej potyczce zrobiło się głośno w całej Europie. Na Zachodzie podniosły się na krótko głosy o potrzebie wsparcia powstańców, w Rosji bito na trwogę. Skutkiem była zmiana na stanowisku namiestnika Królestwa Polskiego - nowy wysłannik cara, hrabia Fiodor Berg okazał się skrajnym represjonistą i rusyfikatorem.
W miejscu, gdzie doszło do bitwy, na 97 kilometrze drogi nr 17, nieco w głębi lasu stoi dziś jako atrakcja pomnik i tablica informująca o wydarzeniu.