Wszystko wskazuje na to, że licząca ponad 450 lat drobnolistna lipa z Motarzyna może być dziś uznana za drugą po lipie z Cielętnik pod Częstochową sędziwą rekordzistkę w Polsce. Z całą pewnością jest najstarszą przedstawicielką gatunku na Pomorzu. Dziś ma ponad 7,2 m obwodu i 25 m wysokości. W 1555 r. zasadził ją Jakub von Zitzewitz (1507-1572) - wybitny pomorski mąż stanu, kanclerz księcia Filipa I (1515-1560) - "jako znak dla przyszłych pokoleń upamiętniający łaskawość i hojność księcia...". Kanclerz wszedł do historii Pomorza jako poseł niezwykle skuteczny, który za własne pieniądze wyprawiał się z misjami do wielu władców Europy. Po księciu Filipie I zachowało się niewiele pamiątek. Lipa posadzona w Motarzynie ku jego czci jest jedną z nich.
Motarzyńska lipa - jeden z najcenniejszych, żywych zabytków Pomorza - obrastała przez wieki licznymi podaniami. Jedno z nich opowiada o rycerzu znanym tylko z imienia - Hans, który miał w Motarzynie zamek. Przez Bytów, Motarzyno, Dębnicę Kaszubską, Słupsk, Ustkę wiódł wówczas szlak handlowy z Polski. Wędrowali nim obładowani towarami polscy kupcy. Hans napadał na karawany kupieckie i okrutnymi torturami wymuszał okup. Gdy okrutny rycerz został zabity, okolica odetchnęła. Pochowano go ponoć w podwójnej metalowej trumnie na szczycie pagórka i na grobie zasadzono lipę. Od nazwy drzewa rosnącego na mogile krwiożerczego rycerza wspominano go odtąd jako Hansa von der Linde (Linde z niem. oznacza lipę). A że w każdej legendzie jest ziarno prawdy... rzeczywiście na początku XVII w. w rodzinę Zizewitzów wżenił się niejaki Hans von Linde. Okazał się złym dziedzicem, za czasów jego gospodarowania majątek popadł w ruinę. Ze swymi sąsiadami Hans toczył ustawiczne wojny, budził postrach w okolicy i wśród flisaków spławiających drewno Słupią.
Sędziwa lipa zapewne pamięta dziedzica rozbójnika. Drzewo nadal pięknie się prezentuje, ale... czas niestety działa na jego niekorzyść. Bez pomocy ludzi procesu obumierania nie uda się już zahamować.