Ukryta pośród drzew niewielka drewniana świątynia należy do najstarszych na szlaku drewnianych kościołów wytyczonym dookoła Puszczy Zielonka. Mało tego – plasuje się w pierwszej dziesiątce najstarszych drewnianych obiektów sakralnych Wielkopolski (a lista obejmuje grubo ponad 200). Istnieją przesłanki by sądzić, że stała tu już pod koniec XII w., ale pierwsze pisemne wzmianki o niej pochodzą z roku 1335. Najstarsze fragmenty oglądanej dziś budowli datowane są wprawdzie na koniec wieku XVI, jednak o jej późnośredniowiecznym jej pochodzeniu świadczą chociażby umieszczone wyłącznie od wschodu i południa okna.
Wierzenicki kościółek zaskakuje pod każdym względem; zwłaszcza niewtajemniczonego turystę. Z pozoru prosta bryła, podczas obchodzenia świątyni dookoła zadziwia swym rozczłonkowaniem i urozmaiconym pokrojem gontowego dachu. Wnętrze zachwyca nawet największych malkontentów. Jest jednocześnie ludowo-chłopskie i wielkopańskie. W każdym jego miejscu natykamy się na skarby - począwszy od ołtarza głównego, przez ołtarze boczne, wiszące na ścianach detale aż po fascynujące drzwi grobowe Augusta Cieszkowskiego.
Drewniany ołtarz główny pomalowano tak sprytnie, że do złudzenia przypomina marmur. Obraz (1636) wprawiony w jego środek jest w pewnym sensie unikatowy. U stóp Matki Boskiej Wierzenickiej wymalowano na nim wyraźną postać mężczyzny, a w przeciwległym rogu dwa woły i karczmę. Napis pośrodku głosi, że jest to postać fundatora (obrazu), kołodzieja Bartłomieja, który odwzorowane obok dwa bydlątka oddał bez żalu, by malowidło mogło powstać. Niezbyt często oglądać można w tej roli zwykłego człeka z gminu, a jeszcze rzadziej tak oficjalnie podawano to do publicznej wiadomości.
Umieszczony w bocznej ścianie kościoła nagrobek hrabiego Cieszkowskiego jest już marmurowy w każdym calu (za wyjątkiem wiodących do niego wrót). Odlane w brązie drzwi -według Kolbuszewskiego „najcenniejsze dzieło polskiej romantycznej rzeźby nagrobnej” - są zaskoczeniem chyba najgłówniejszym. Po pierwsze – ich twórcą był poeta Teofil Lenartowicz, a po drugie – wcale nie wiodą do grobowca. Wejście do krypty rodowej znajduje się tuż obok, w… kościelnej podłodze.
To nie wszystkie skarby wierzbnickiej świątyni. Trzeba tam koniecznie pojechać i obejrzeć je na własne oczy. Można także liczyć na fachowe oprowadzenie po wnętrzu oraz wejście do krypt.